Patrząc na to co dzieje się za oknem, zwłaszcza gdy zaglądam do ogródka, to myślę, że zdanie – piękną mamy wiosnę tej zimy – nie mija się z prawdą. Już mam wiosenne kwiaty w ogródku, już rosną zioła – na grządce wyrosła już rukola! Mam już miętę a szczypior szybuje ku niebu! Zadziwia mnie to o tyle, że temperatury i aura wcale nie wskazują na wiosenne ciepło.
Jeszcze wspominam zimowe szaleństwo śniegowe, jeszcze rozgrzewamy się zupami i gorącymi daniami jednogarnkowymi. Dlatego dziś prezentuję proste danie, które świetnie rozgrzewa w wietrzne, mgliste, śnieżne czy deszczowe dni.
Potem będę myślała już tylko o wiośnie.
Dzisiejsze danie przywiozłam razem ze wspomnieniami z ferii. W tym roku ponownie odwiedziliśmy te same kąty co rok temu. Najbardziej zależało mi na zrobieniu porządnych zdjęć pewnemu zamkowi. W zeszłym roku wizyta na zamku zakończyła się tylko tego typu zdjęciami.
Za to nie zawsze dopisywała nam pogoda na stokach. Wtedy pokrzepialiśmy się słodkimi deserami z kawą i widokami za oknem.
Czasem jednak deser to było za mało. Zwłaszcza dla mojego synka głodomora i wtedy na stole lądowała parująca miska z popularną tam zupą – Speckknoedel Suppe!
Kiedy syn spróbował jej pierwszy raz usłyszałam okrzyk zachwytu – Mamo to jest niebo w gębie!!
Nie zdziwiło mnie to wcale. Jako wielbiciel rosołu musiał się zachwycić.
Popularne, tradycyjne w austriackim Tyrolu, danie to esencjonalny rosół z dużym knedlem z pieczywa i boczku.
Być może brzmi prozaicznie ale w smaku takie nie jest. Z każdej podróży przywozimy ze sobą nie tylko wspomnienia ale też nowe smaki, potrawy, przepisy, lokalne wina, sery, piwa, dżemy. Miałam ogromną ochotę zmierzyć się z przepisem na Speckknoedel Suppe w domu. Dlatego w drogę powrotną zabrałam ze sobą tradycyjny regionalny speck, ważny składnik dania – odmiana naszego wędzonego boczku. Chociaż, moim zdaniem, w naszych warunkach, można, tez użyć szynki Schwarzwaldzkiej.
A zupa jest bajecznie prosta do zrobienia. Najpierw musimy ugotować rosół. Polecam dużo lubczyku jako dodatek, pieprz i jeśli trzeba to sos sojowy. Bulion musi być naprawdę esencjonalny w smaku.
Składniki:
- 400 g białego chleba – moim zdaniem dobrze sprawdzą się bułki lub ciabatta
- 1 i 1/2 łyżki mąki
- 150 g specku
- 1 l bulionu mięsnego lub warzywnego
- 3 jajka
- szczypiorek
- około 1/2 szklanki mleka
- sól i pieprz
Przygotowanie:
Chleb i speck kroimy w kostkę. Speck najlepiej w naprawdę drobne kawałki. W misce mieszamy pokrojone składniki z jajkami, mlekiem solą i pieprzem. Po wymieszaniu odstawiamy na chwilę, żeby pieczywo dobrze się namoczyło. Po odczekaniu mieszamy jeszcze raz i formujemy kule. Wielkość taka jaka nam pasuje. Oryginalne knedle są spore – jakieś 5-6 cm średnicy. Ja zrobiłam mniejsze, jakieś 2-3cm. Moim zdaniem łatwiej je dzielić w miseczce. Zagotowujemy bulion. Każdą kulkę obtaczamy w mące. Dzięki temu knedle nie rozpadną się podczas gotowania. Kiedy bulion się zagotuje, wrzucamy je na wrzątek i gotujemy około 15 minut.
Po tym czasie sprawdziłam czy można już podawać do stołu. Po prostu wyłowiłam jedną kulę przekroiłam i zjadłam :o) Była gotowa.
W Austrii zupę obficie posypuje się szczypiorkiem. Nie miałam akurat zieleniny więc podałam tak jak widać.
Smacznego!