Smakowite wspomnienia – Speckknoedel Suppe!

Patrząc na to co dzieje się za oknem, zwłaszcza gdy zaglądam do ogródka, to myślę, że zdanie – piękną mamy wiosnę tej zimy – nie mija się z prawdą. Już mam wiosenne kwiaty w ogródku, już rosną zioła – na grządce wyrosła już rukola! Mam już miętę a szczypior szybuje ku niebu! Zadziwia mnie to o tyle, że temperatury i aura wcale nie wskazują na wiosenne ciepło.

Jeszcze wspominam zimowe szaleństwo śniegowe, jeszcze rozgrzewamy się zupami i gorącymi daniami jednogarnkowymi. Dlatego dziś prezentuję proste danie, które świetnie rozgrzewa w wietrzne, mgliste, śnieżne czy deszczowe dni.

Potem będę myślała już tylko o wiośnie.

Dzisiejsze danie przywiozłam razem ze wspomnieniami z ferii. W tym roku ponownie odwiedziliśmy te same kąty co rok temu. Najbardziej zależało mi na zrobieniu porządnych zdjęć pewnemu zamkowi. W zeszłym roku wizyta na zamku zakończyła się tylko tego typu zdjęciami.

Mgła, śnieżyca i brak dalekich widoków
W tym roku pogoda dopisała i zdjęcia wyszły o niebo lepiej!
Weszłam w kard i oto efekt …kolorystyczny
Pogoda wynagrodziła nam zeszłoroczne rozczarowanie

Za to nie zawsze dopisywała nam pogoda na stokach. Wtedy pokrzepialiśmy się słodkimi deserami z kawą i widokami za oknem.

Marillenknö
del mit Vanilleeis – pyszności!
Ośnieżone drzewa to widok, którego brakowało mi przez całą zimę!
Moi ulubieni strażnicy gór…
i narciarskiego sprzętu. Ciemny kozioł to chyba lider stada stojaków do opierania nart
Ale ostatniego dnia widok z naszego okna był niezapomniany.

Czasem jednak deser to było za mało. Zwłaszcza dla mojego synka głodomora i wtedy na stole lądowała parująca miska z popularną tam zupą – Speckknoedel Suppe!

Kiedy syn spróbował jej pierwszy raz usłyszałam okrzyk zachwytu – Mamo to jest niebo w gębie!!

Nie zdziwiło mnie to wcale. Jako wielbiciel rosołu musiał się zachwycić.

Popularne, tradycyjne w austriackim Tyrolu, danie to esencjonalny rosół z dużym knedlem z pieczywa i boczku.

Być może brzmi prozaicznie ale w smaku takie nie jest. Z każdej podróży przywozimy ze sobą nie tylko wspomnienia ale też nowe smaki, potrawy, przepisy, lokalne wina, sery, piwa, dżemy. Miałam ogromną ochotę zmierzyć się z przepisem na Speckknoedel Suppe w domu. Dlatego w drogę powrotną zabrałam ze sobą tradycyjny regionalny speck, ważny składnik dania – odmiana naszego wędzonego boczku. Chociaż, moim zdaniem, w naszych warunkach, można, tez użyć szynki Schwarzwaldzkiej.

A zupa jest bajecznie prosta do zrobienia. Najpierw musimy ugotować rosół. Polecam dużo lubczyku jako dodatek, pieprz i jeśli trzeba to sos sojowy. Bulion musi być naprawdę esencjonalny w smaku.

Składniki:

  • 400 g białego chleba – moim zdaniem dobrze sprawdzą się bułki lub ciabatta
  • 1 i 1/2 łyżki mąki
  • 150 g specku
  • 1 l bulionu mięsnego lub warzywnego
  • 3 jajka
  • szczypiorek
  • około 1/2 szklanki mleka
  • sól i pieprz

Przygotowanie:

Chleb i speck kroimy w kostkę. Speck najlepiej w naprawdę drobne kawałki. W misce mieszamy pokrojone składniki z jajkami, mlekiem solą i pieprzem. Po wymieszaniu odstawiamy na chwilę, żeby pieczywo dobrze się namoczyło. Po odczekaniu mieszamy jeszcze raz i formujemy kule. Wielkość taka jaka nam pasuje. Oryginalne knedle są spore – jakieś 5-6 cm średnicy. Ja zrobiłam mniejsze, jakieś 2-3cm. Moim zdaniem łatwiej je dzielić w miseczce. Zagotowujemy bulion. Każdą kulkę obtaczamy w mące. Dzięki temu knedle nie rozpadną się podczas gotowania. Kiedy bulion się zagotuje, wrzucamy je na wrzątek i gotujemy około 15 minut.

Po tym czasie sprawdziłam czy można już podawać do stołu. Po prostu wyłowiłam jedną kulę przekroiłam i zjadłam :o) Była gotowa.

W Austrii zupę obficie posypuje się szczypiorkiem. Nie miałam akurat zieleniny więc podałam tak jak widać.

Smacznego!

autor wpisu:
Małgorzata Szczerbińska