“To właśnie robię” Lynsey Addario

Drobna kobieta, zafascynowana światem i ludźmi, z nieodłącznym aparatem fotograficznym w ręku. W przejmujący sposób opowiada o czasach, w których przyszło nam żyć, pełnych cierpienia ludzi uwikłanych w konflikty zbrojne, wywołane niezależnie od ich woli. Lisney Addario wykorzystując swój ogromny talent, słowem i zdjęciami, maluje w książce „To właśnie robię” obrazy wojny z różnych stron naszego globu, ukazując z bliska okrucieństwo , przemoc, ale także piękno najgorszych miejsc na świecie. Dąży do objawienia światu prawdy, często ryzykując własnym życiem, przeżywają strach, ból, poczucie winy wobec najbliższych. Jednocześnie wie, że tylko będąc w samym centrum wydarzeń, jest w stanie zrobić zdjęcie, które poruszy serca ludzi na innym kontynencie. Zasada wypowiedziana przez znanego fotografa Roberta Copa: „Jeśli twoje zdjęcie nie jest wystarczająco dobre, to znaczy, że nie jesteś wystarczająco blisko”, towarzyszy jej zawsze w pracy. W Libii, w czasie Arabskiej Wiosny omal nie przypłaciła tego życiem. Na zlecenie ”New York Timesa”, z trójką innych dziennikarzy, wjechała nielegalnie z Egiptu, na teren kraju objętego wojną domową. Kiedy wraz z wynajętym, lokalnym kierowcą jechali w centrum Adżabi obok nich drogę przeszywały pociski artyleryjskie i odłamki szrapneli. „W Libii jeśli nie było się wystarczająco blisko, nie było czego fotografować. A gdy już się było wystarczająco blisko, trafiało się na linię ognia. … Zdarzały się chwile, gdy mówiłam do siebie: to chore. Co ja tu robię? Ale bywało też, gdy czułam znajome podniecenie, kiedy myślałam: Właśnie jestem świadkiem tego, jak wybucha powstanie, widzę ludzi gotowych do walki o wolność, na śmierć i życie. Dokumentuję los społeczeństwa, które przez dziesiątki lat było uciskane.” Ta przerażająca bliskość wojny doprowadziła fotoreporterkę do sytuacji, kiedy ludzie Kadafiego zatrzymali auto, w którym wraz z kolegami jechała, wszystkich wywlekli w brutalny sposób, związali i umieścili w opuszczonym domu. Addario opisuje te traumatyczne wydarzenia w pierwszym rozdziale swojej książki. Ukazuje moment, gdy patrzać na skierowaną w jej stronę lufę karabinu zastanawiała się czy zanim zginie zostanie zgwałcona, czy zobaczy jeszcze rodziców i męża. W przerażeniu zadawała sobie pytanie: „Jak mogę im to robić?”. To pytanie o sens całej jej pasji, pracy i miłości, będzie nam czytelnikom, ze świata pełnego pokoju i dobrobytu, towarzyszyć przez cały czas zagłębiania się w opisywane historie. Musimy jednak w pewnym momencie zdać sobie sprawę z tego, że to nie tyko praca dająca sławę i zaspokojenie ambicji, to przede wszystkim pomoc ludziom, którzy przeżywają ogrom cierpienia. Jak można pomóc robiąc zdjęcia? „Miałam nadzieję, że rozdzierające serce obrazy z Sudanu – zwłaszcza na pierwszej stronie „New York Timesa” – sprawią, że ONZ i organizacje pozarządowe szybciej zareagują na ten kryzys. Rząd Sudanu konsekwentnie zaprzeczał, jakoby krzywdził kogokolwiek w Darfurze, więc fotoreporterzy mogli przygotować historyczne świadectwo prawdy.” Książka Lisney Addario jest przerażającym dowodem obojętności świata na okrucieństwa, które dotykają ludzi w różnych zakątkach. Jest krzykiem o zwrócenie uwagi, upomnienie się za ofiarami i konieczną pomoc. Styl, w jakim jest napisana sprawia, że znajdujemy się w centrum wydarzeń, wcześniej tylko oglądanych w mediach, przeżywamy strach, ból, niemoc.

autor recenzji: Beata Motyl