Ilona Wiśniewska ,,Białe”

„W drugiej połowie października słońce wstaje przed 11.00, a zachodzi przed 15.00. Longyearbyen jest już w cieniu, ale po drugiej stronie jeszcze ostatnie promienie słońca w kolorze ciepłej pomarańczy odbijają się na szczytach Operafjellet. Każdego dnia coraz krócej i krócej, aż któregoś razu zaświecą się ciemnoróżowo tylko na samych czubkach i zgasną. Potem spadnie śnieg i będzie padał przez kolejne trzy doby…Z jednej strony pojawia się niepokój, a z drugiej ciekawość, jak to będzie, nawet jeśli dokładnie się wie, że będzie po prostu ciemno i że w okolicach stycznia to ciemno zacznie strasznie ciążyć.”

Ciekawość tego jak wygląda i co dzieje się ze słońcem na Spitsbergenie towarzyszy mi od studiów, kiedy pierwszy raz zetknęłam się z naukowcami spędzającymi w bazie poza kręgiem polarnym cały rok. Ich opowieści były fascynujące, ale też przerażające, bo pustka oraz samotność była dla nich trudna do zniesienia.

Opowieść Ilony Wiśniewskiej, która zamieszkała na tej największej wyspie archipelagu Svalbard w Arktyce, o ludziach z prawie pięćdziesięciu krajów, zmagających się z surowym krajobrazem, zimnem, brakiem słońca, nie pozwala przerwać czytania. Autorka w wielu barwach opowiada o świecie i ludziach dalekiej północy, choć tam najczęstrzym kolorem jest biały. Jak sama pisze w tym miejscu zaskoczyło ją, że „ludzie niby ci sami, ale planeta jakby inna.” Tworzą tam swój świat, zwyczaje, relacje. Żyjąc tam prawie można zapomnieć, że istnieje inny świat. Czy lepszy? Na pewno łatwiejszy.