Kolejnym dziełem, nad którym się zatrzymamy w ramach cyklu „Oblicze Ojca”, będzie witraż autorstwa Stanisława Wyspiańskiego „Bóg wyprowadzający świat z chaosu”, znany bardziej pod nazwą „Bóg Ojciec – Stań się”. Ten majestatyczny obraz stworzony z wielu barwnych szkieł możemy podziwiać w krakowskim kościele OO. Franciszkanów. Myślę, że wielu z was miało już okazję go widzieć, gdyż bazylika św. Franciszka jest jednym z obowiązkowych punktów turystycznych w Krakowie.
Na witrażu widzimy majestatyczną postać Boga Ojca. Tym co od razu nas uderza, jest bogactwo pastelowych kolorów i niezliczona ilość falistych linii. Są to cechy charakterystyczne dla secesji, według której zasad tworzył Stanisław Wyspiański, choć sam zdecydowanie odcinał się od tej nazwy. Polski poeta Adam Zagajewski tak pisał o dziele Wyspiańskiego: „Bóg Ojciec wygląda jak ogromny, egzotyczny ptak, o postrzępionych, bogatych skrzydłach”. Patrząc na witraż trudno nie zgodzić się z tym poetyckim opisem. Owo bogactwo kolorów można interpretować jako symbol czterech żywiołów, które w Bogu znajdują swój początek. Ponadto zestawienie ze sobą tak wielu kontrastujących barw ma ukazać potężną moc, która towarzyszy dziełu stwarzania. Dzięki ogromnej ilości wspomnianych już falistych linii sylwetka Boga Ojca staje się bardzo dynamiczna. Uniesiona w górę lewa ręka Boga sprawia wrażenie jakby za chwilę miała z całą siłą uderzyć o ziemię budząc ją do życia. Na życiodajne uderzenie wskazują także ciepłe barwy lewej reki, które z kolei bardzo widocznie kontrastują z prawą dłonią. Ta wydaje się być bowiem całkiem nieruchoma, jej kolor natomiast od razu przywodzi na myśl skałę, symbol trwałości. O ile lewa ręka jest źródłem życiodajnej mocy stwórczej, o tyle prawa zdaje się tę moc kontrolować, niejako powstrzymywać. Z drugiej strony natomiast możemy w spoczywającej ręce zobaczyć nawiązanie do kości i żył, które oczywiście również jednoznacznie kojarzą się z powstającym życiem. Pomimo tego, iż Wyspiański ukazał Boga Ojca w długich biało – siwych włosach i bodzie, nie wygląda On na poczciwego staruszka. Dodają Mu one dostojeństwa i podkreślają mądrość, natomiast w zestawieniu z opisanymi już barwami i liniami powodują, że Jego sylwetka budzi jednocześnie zachwyt i lęk. Twarz Boga Ojca podobnie jak lewa dłoń utrzymana jest w ciepłych barwach, kontrastują z nią oczy, które na witrażu zostają zalane przez fioletowo szary kolor, tym samym stając się zupełnie niewidoczne. To ciekawy zabieg Wyspiańskiego, wiemy bowiem, że oczy na obrazach mówią najwięcej o przedstawianej postaci. Przez takie ich ukazanie (a w sumie całkowity ich brak) być może autor chciał podkreślić fakt, iż nigdy nie będziemy w stanie poznać Boga, zawsze będzie On przekraczał i wyprzedzał wszelkie nasze wyobrażenia o Nim. Pomimo tego, że nie widzimy dokładnie oczu Boga Ojca możemy stwierdzić, że jest to twarz pełna powagi, a być może nawet smutku, wynikającego z tego, że już w momencie stwarzania świata, Bóg wiedział, że jego nieograniczona miłość zostanie zraniona przez ludzki grzech i niewdzięczność.
Kończąc dzisiejszy artykuł chciałbym zachęcić wszystkich czytających do osobistej interpretacji nie tylko dzieła Stanisława Wyspiańskiego, ale każdego obrazu, rzeźby, itd. znajdujących w zasięgu ręki (kościół parafialny, sanktuaria). Oczywiście każde dzieło zawiera konkretne przesłanie i treść, które „umieścił” w nim dany autor, jednak w odbiorze zawsze pozostaje przestrzeń osobistego doświadczenia. Do owego doświadczenia pragnę dzisiaj zachęcić. Nasze bycie sam na sam z dziełem sztuki (czasami może nawet nie bardzo udanym od strony artystycznej) ma pomóc nam w nawiązaniu relacji z Bogiem. Podobnie jak muzyka jest w liturgii może być formą uwielbienia Boga, tak niech nasze wpatrywanie się w wizerunki Boga Ojca będzie okazją do budowania z Nim relacji na modlitwie.
ks. Michał Ostafiński