CEA – piękna Pani

Na wieży sanktuarium widocznej z daleka dochodzi północ. Cisza wypełnia małe miasteczko. Mimo późnej pory nie jest zupełnie ciemno, wyraźnie widoczne są jasne ściany kościoła, górującego nad domami. Głuchy dźwięk kroków dziadka Piero w wąskiej uliczce Sacro Monte, odbija się od uśpionych kamieniczek. Blady księżyc oświetla drogę, na końcu której widać już sanktuarium. Jeszcze kilka metrów i spotka się z Piękną Panią.

Starszy pan nie ma wątpliwości co chce Jej powiedzieć. Idąc pieszo z domu miał dużo czasu, aby się nad tym zastanowić. Życie nauczyło go pokory, ale też walki o przetrwanie. Dobrze pamięta moment, kiedy przed laty, wraz z synkiem wrócił z pola po ciężkiej pracy i zastał w domu tylko jedno krzesło. Reszta majątku, wypracowanego przez zacną rodzinę Ravasio, została zabrana przez komornika, z powodu upadku banku, w którym ulokowali wszystkie swoje oszczędności. Odtąd wraz z dziećmi żył w ubóstwie. Ciężka praca i brak żywności przyniosły choroby. Tyfus na zawsze unieruchomił matkę Elisabeth, a ona sama mając cztery latka niewiele  je, nie chodzi i nie mówi. Całe dnie leży w drewnianej kołysce, ciągle żyjąc wbrew przewidywaniom lekarza.

Tak ciężkie doświadczenia nie załamały Piera. Zastanawiał się co może zrobić, aby odmienić los. Wreszcie postanowił udać się do Tej, której zaufał i każdego dnia wyśpiewywał Magnificat.

Wspomnienia sprawiają, że nie czuje zmęczenia. Pokonuje strome podejście prowadzące pod wzgórze i staje na dziedzińcu sanktuarium Sacro Monte di Varese. Nie wie, co dzieje się w domu podczas jego wyprawy, zastanawia się czy ukochana wnuczka Bettina jeszcze żyje, ma jednak nadzieję, że tak. Staje przed ciężkimi drewnianymi drzwiami, za nimi czeka na niego Madonna. Koronowana Pani, w kwiecistej sukni z Dzieciątkiem na ręku. Wchodzi do środka i w ciemności pada na kolana przed obliczem Maryi. Wpatruje się w Jej pogodne oczy, rozświetlone światłem ołtarza, przygląda się aniołom, podtrzymującym  rękami Jej postać. Trwa przed Nią w błaganiu o zdrowie dziecka, jeśli jednak nie taka będzie Jej wola, zgadza się aby ją zabrała. Serce Piera wypełnia pokój i zaufanie. Klęcząc tak i rozmawiając z Matką nie czuje upływu czasu, nie wie też, że w tym samym momencie Piękna Pani dotyka w kołysce Bettinę.

Zimna poświata księżyca rozświetla narożnik  pokoju, gdzie stoi drewniana kołyska dziecka. Pozostała część pomieszczenia schowana jest w mroku. Pomimo ciszy nocy, mała Elisabetta podnosi powieki, bo czuje, że nie jest w pomieszczeniu sama. Odwraca lekko główkę i dostrzega postać kobiety w ciemnej szacie. Jej serduszko zaczyn szybciej bić, ale to nie strach ją opanowuje, to zachwyt nad pięknem kobiety. Nigdy nie widziała tej osoby. Nie jest to mama, ani któraś z sąsiadek, często odwiedzających dom.  Kobieta nachyla się nad nią, Bettina dostrzega jej uśmiech i słyszy słowa do niej skierowane. Polecenie, aby wstała i poszła do sypialni, do matki. Mała nigdy dotąd nie opuściła kołyski, jednak pełna spokoju podnosi się, wychodzi z niej i idzie przez korytarz do pokoju, gdzie śpi mama. Ściąga kolorową narzutę z jej łóżka i pierwszy raz w swoim życiu wypowiada słowa: „Cea powiedziała mi, żebym wstała i przyszła do ciebie”. Przebudzeni rodzice nie rozumieją co się stało. Zanim dotrze do nich świadomość, że to nie sen, córeczka zdąży wrócić do kołyski. Oboje do rana czuwają przy śpiącym dziecku, zastanawiając się co przyniesie dzień. Elisabetta wstaje zupełnie zdrowa. Niedowierzanie miesza się z ogromną radością. Nie wiedzą kim jest Cea. Czekają na powrót Piera, mając nadzieję na wyjaśnienie tajemnicy.

Zanim dziadek powróci z pielgrzymki do Madonny, Piękna Pani odwiedza dziewczynkę jeszcze raz. Bettina ponownie zachwycona Jej urodą i dobrocią, spełnia kolejne polecenie. Wstaje z kołyski i wychodzi z domu. Odruchowo przysłania rączką oczy przed męczącymi promieniami słońca. Pierwszy raz dostrzega świat, który jest poza jej pokojem. Niskie domy w kolorze piasku, z przysłoniętymi okiennicami, zielono – żółte rośliny, spragnione wody. W ciszy sjesty wyraźnie słychać brzęczenie owadów, które szukają schronienia przed gorącem. Zaskoczona nieznanym jej światem, dziewczynka zmierza do pobliskiego kościoła na spotkanie powracającemu dziadkowi. Dla tak małej istotki to odległa droga, potyka się na niej i często upada, nie ma w pobliżu nikogo, kto mógłby jej pomóc, więc za każdym razem zbiera wszystkie siły i w końcu dociera na miejsce. Piero wolnym krokiem, zbliża się do małego kościółka, widocznego z okien rodzinnego domu.  Dostrzega małą postać. Przez chwilę zastanawia się czy to możliwe, że widzi swoją wnuczkę, po kilku krokach nie ma już wątpliwości. Mimo ogromnego zmęczenia, zaczyna biec w jej kierunku. Zaskoczony spotkaniem Elisabetty, dziadek chwyta ją w ramiona, łzy wypełniają jego oczy i wolno spływają po policzkach. Pierro rozumie, że Maryja spełniła jego prośbę. Woła proboszcza i nakazuje rozdzwonić kościelne dzwony, tak aby wszyscy mieszkańcy usłyszeli o cudzie. Sam trzymając na rękach Bettinę, płacząc z radości , wyśpiewuje dziękczynienie.